Relacja z Biegu do Stolicy Bus A
Dwa tygodnie minęło od biegu „Z Pierwszej Stolicy do Stolicy, ale tego po prostu nie da się od tak zapomnieć. I całe szczęście, w przeciwnym razie, jakakolwiek pomoc w imię szczytnej idei nie miała by sensu. Pamiętajmy, że gramy do końca świata i jeden dzień dłużej. Ale do rzeczy. Ekipa busa A, niby obcy ludzie, a wrócili niczym ekspedycja z podróży dookoła świata. Adam, Marian, Agnieszka, Sebastian, Jacek, Krzysztof, Maciej i najmniej widziany (szybki jak błyskawica) Jarek. Nie mogę pominąć naszego głównego kierownika – kierowcy Karola, który w iście profesjonalny sposób znosił nasze humory, zapachy, zachcianki i nigdy nie odmówił najmniejszej pomocy, a i fanty pozostawione w busie pooddawał . Sobota ranek, rynek Gniezno, poruszenie, zamieszanie, wrzawa. Oklejanie aut, pobieranie pakietów, pierwsze uściski, pierwsze uśmiechy, pierwsze foty. Oj dużo się działo, a czas uciekał z zawrotną prędkością. W końcu wybiła godz. 10.00 i upragniony start. W świetle pochodni i przy zadymie rac wystartowaliśmy. Prawie całą załogą busa A wystartowała z rynku i w ten sposób zrobiliśmy pierwsze 10 km. Następna zmiana była dopiero po godzinie 15.00 i od tego czasu, reszta dnia należała już do naszej załogi. Świetnie wspierani i prowadzeni przez lokalnych biegaczy, wozy strażackie oraz Policję , nie byliśmy w stanie zboczyć z drogi pomimo zmroku. Wszyscy mieliśmy już wybiegane około 20km ponad normę i wbiegamy do Konina. Cóż to było za powitanie. Brama jak na najlepszych maratonach, rzesza kibiców, sztab ludzi, którzy przygotowali pyszny poczęstunek, no i ta rozgrzewająca, przepyszna herbata z pomarańczą, którą notabene przez wyziębienie trudno było utrzymać w dłoniach. Nasze skarbonki powoli robią się ciężkie. Ok, dodatkowo zebraliśmy troszkę prowiantu na drugi dzień na śniadanie i w drogę. Późne godziny nocne, zmęczenie mięśni dają się we znaki, ale spokojnie, w założonym tempie mkniemy dalej. Na trasie natrafiliśmy na objazd i trzeba nadłożyć kilkaset metrów. Dobiegamy do miejscowości Koło z małym opóźnieniem, gdzie kończą się sobotnie zmagania z dystansem, gdzie każdy z nas ma już prawie maraton w nogach. Zmęczeni, ale szczęśliwi przemieszczamy się do Domu Górnika w Kłodawie na małą regenerację. Tam, mała słodka niespodzianka dla Pawła, odśpiewane 100 lat i drzemka. Drugi dzień zmagań rozpoczęty ogromnym uśmiechem i bolącymi już nogami. Wyjeżdżamy na trasę, po drodze trochę kofeiny na stacji benzynowej i zebraliśmy kolejne złotówki. Niedziela przywitała nas na trasie śniegiem, ale gorąca atmosfera, kawa, zupa i inne smakołyki w sztabach WOŚP dodawały sił. Ten dzień w większości trasy należał już do załogi busa B i C, ale cały czas w konwoju asekurując biegaczy podążamy w kierunku Warszawy. No i jest. Warszawa – Wola Park. Tu spotykamy się wszyscy, odpalamy pochodnie i w świetle ognia biegniemy do studia. Ależ emocje, każdy naładowany już endorfinami, mijamy pięknie oświetlony Pałac Kultury i Nauki i jesteśmy pod studiem. Dzięki zorganizowanym przepustkom mogliśmy wejść do studia. Mina tych, którzy zobaczyli to magiczne miejsce po raz pierwszy – bezcenna. Łzy szczęścia dla wykonanej idei same spłynęły po policzkach większości z nas – cel osiągnięty. Czas tam spędzony przeminął w błyskawicznym tempie. Zdjęcia, wywiady, gratulacje i czas opuścić tą kolorową, muzyczną, świąteczną orkiestrę . Na parkingu przy busach posiłek regeneracyjny – poczęstunek pyszną grochówką i czas wracać do domu. Spełnieni, z poczuciem, że zrobiliśmy coś więcej, niż dołożenie się do puszki na rzecz tak szczytnego celu jak WOŚP i tym razem walki z sepsą, wracamy i obiecaliśmy sobie za rok powtórkę. Emocje długo nie opadną i jak powiedział Marszałek Józef Piłsudski – „Nie pytaj się, co Polska może dla Ciebie zrobić, tylko co Ty możesz zrobić dla Polski”. Dziękujmy wszystkim za możliwość uczestnictwa w tym wspaniałym przedsięwzięciu i że mogliśmy się wszyscy poznać. Polecamy się na przyszłość. Adam, Maciej, Agnieszka , Marian, Jarosław, Krzysztof, Jacek, Sebastian i Karol.
Relacja z Biegu do Stolicy Bus B
Nadszedł długo oczekiwany dzień Biegu i jeszcze na godzinę przed startem, wszyscy zbieraliśmy się na Rynku w Gnieźnie, aby spokojnie spakować rzeczy do busów, zrobić delikatną rozgrzewkę i wchłonąć gorącą atmosferę imprezy. Na rynku pojawiła się spora grupa ludzi – osób towarzyszących nam, jak i grupy biegaczy, którzy nie uczestniczyli w naszym biegu, jednak chcieli pobiec z nami kilka kilometrów pierwszego dnia zmagań. Czas szybko płynął i nadeszła godzina startu. Ruszyliśmy, prowadzeni przez zabytkowe pojazdy, a rolę przodujących w biegu objęli włodarze naszego miasta. Nie trzeba było długo czekać, aż wzdłuż ulic utworzył się szpaler kibiców przybyłych na miejsce. Nie uszło to uwadze osobom trzymających puszki WOŚP, którzy to niemal od każdej osoby zebrały większy lub mniejszy datek na rzecz fundacji. Było głośno, wesoło, a my spokojnym tempem poruszaliśmy się naprzód. Wybiegając za miasto zrobiło się trochę spokojniej. Mniej ludzi, jednak atmosfera nadal była gorąca. Pogoda sprzyjała do dłuższych wybiegań. Wiatr był spokojny, nie przeszkadzał w biegu, a temperatura jak na zimowe warunki bardzo znośna. Zanim się obejrzeliśmy, dobiegliśmy do pierwszego punktu zmian. Większość z nas jednak kontynuowała dalej bieg. Niektórzy wsiedli do busów, żeby odpocząć, ponieważ zgodnie z ustaleniami, mieli oni do pokonania tego dnia jeszcze dodatkowe odcinki i nie mogli zbyt mocno się forsować na początku. Witkowo przywitało nas bardzo radośnie. Miejscowi przygotowali głośny doping, nie oszczędzając także środków pirotechnicznych w postaci wszelkiego rodzaju flar, które dawały niesamowity efekt wizualny. Dodatkowo na trasie zostaliśmy poczęstowani ciepłymi napojami wraz z ciastem dla pokrzepienia i wzmocnienia. Po krótkiej wymianie zdań, ruszyliśmy całą grupą dalej. Pierwszy etap busa B kończył się we Wrześni, gdzie przygotowano dla wszystkich uczestników dwudaniowy, smaczny obiad, żebyśmy nie stracili sił, gdyż przed nami został jeszcze spory kawałek drogi do Warszawy – ale to już kolejnego dnia. Zgodnie z ustaleniami, nasza ekipa rozpoczynała bieg w niedzielę rano w miejscu gdzie skończył bus A, a było to w miejscowości Koło. Zebraliśmy się zatem w jednym miejscu o poranku w Gnieźnie, aby dotrzeć autem na godzinę 6 do Koła i tam przejąć flagi i podjąć kolejny etap sztafety. Wszystko przebiegło sprawnie i kierowca bezpiecznie dowiózł nas na miejsce. Przejęliśmy flagi i rozpoczęliśmy bieg. Pomimo tego, że część z nas przebiegła poprzedniego dnia ponad 20km, nie czuć było zmęczenia, Biegliśmy spokojnym tempem. Po wybiegnięciu z miasta, otoczyły nas ciemności. Na szczęście posiadaliśmy własne oświetlenie, stąd widzieliśmy drogę przed nami, a jednocześnie było nas widać na drodze. Po krótkim czasie wbiegliśmy na drogę nr 92 prowadzącą do Warszawy. Droga była szeroka, dlatego bezpiecznie mogliśmy kontynuować zmagania. Ruch jak to w niedzielę rano był niewielki. Trasa jednak była dość monotonna, ponieważ poruszaliśmy się prosto do przodu, nie zmieniając kierunku biegu. Trochę ciekawiej zrobiło się, kiedy zaczął padać śnieg, jednak nikt z przebywających właśnie na trasie biegaczy nie zrezygnował i odważnie, przecinając spadające płatki śniegu parł naprzód. Takim oto sposobem nasz bus pokonał pierwszy odcinek tego dnia i dalej musieliśmy przejechać już do kolejnego punktu w którym przejmiemy sztafetę. Tym razem już wszyscy autem w komplecie przejechaliśmy kilka kilometrów na wyznaczone miejsce i czekaliśmy aż biegacze dobiegną, żebyśmy mogli ich zmienić. Po przybyciu na miejsce grupy biegaczy z busa A, przejęliśmy od nich flagi sztafety i kontynuowaliśmy bieg, podczas gdy pozostali zostali jeszcze chwilę i raczyli się ciepłą herbatą, kawą oraz poczęstunkiem przygotowanym przez miejscowy sztab orkiestry w Rybnie. Nasza ekipa jednak musiała biec dalej. Jako, że nasz pierwszy odcinek tego dnia przypadł na wczesne godziny poranne oraz wzdłuż drogi krajowej, nie spotkaliśmy na trasie dużo ludzi, którzy mogliby wspomóc naszą skarbonkę. Ruszając z Rybna było już inaczej. Było południe i poruszaliśmy się drogami pomiędzy poszczególnymi miejscowościami. Nie trzeba było długo czekać aż napotkaliśmy osoby, które z uśmiechem wsparły akcję WOŚP. Mało tego, bardzo dużo ludzi, jadąc samochodem, zatrzymywali się i sami spieszyli do nas, żeby móc datkiem przyłączyć się do akcji. W puszce lądowały przeróżne banknoty, nierzadko o wysokim nominale. W Sochaczewie spotkaliśmy się z miłym przyjęciem, gdzie również powitano nas iście po królewsku, robiąc wielkie show na zmianie odcinka. Nie zabrakło też ciepłej zupy, która dodała nam sił na kolejne kilometry biegu. W tym miejscu zmienialiśmy tylko zmianę osób biegnących, dlatego nie mogliśmy zbyt długo tu zabawić i odpocząć. Nasz bus parł dalej do przodu. Przebiegając przez tą miejscowość siłą rzeczy spotykaliśmy miejscowych, którzy również chętnie dorzucali się do puszki. Każdy chciał także zamienić kilka słów z nami, jednak bieg musiał być kontynuowany. W pewnym momencie usłyszeliśmy od kierujących busem technicznym, że warto byłoby trochę podkręcić tempo biegu, bo mamy małe opóźnienie. Nikt nie zaprotestował i już szybszym tempem biegliśmy na kolejne miejsce zmiany. Drugi odcinek tego dnia kończyliśmy w Wiejca – OSP. Przed nami został już tylko jeden odcinek, który mieliśmy pokonać wszyscy w Warszawie. Część z nas, dla których było to za mało, włączyła się jeszcze do grupy z busa C, którzy biegli ostatni odcinek przed Warszawą. Kierowca naszego busa B jednak pozostał w pogotowiu, aby w każdym momencie, jeśli któryś z nas straciłby siły, był gotów przyjąć go z powrotem do ciepłego auta i przewieźć na miejsce ostatniej zbiórki przed finałem. Na szczęście nie było to potrzebne i dobiegliśmy cali i zdrowi na ostatni etap biegu. Już wszyscy, całą drużyną biegaczy z Gniezna zmierzaliśmy biegowym krokiem ulicami Warszawy do studia WOŚP. Niosły nas emocje i kilkakrotnie proszono prowadzących o zwolnienie tempa, żeby grupa nie rozciągnęła się zbyt mocno. Trudne to było do opanowania. Nawet kobiety przejęły rolę prowadzących, mając nadzieję, że one bardziej rozsądnie dobiorą tempo biegu, jednak za każdym razem kiedy ktoś przejmował prowadzenie grupą, nieoczekiwanie dostawał zastrzyk energii i nieświadomie podkręcał tempo. Po kilkudziesięciu minutach wspólnego biegu, przebiegliśmy obok pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, żeby za chwilę pojawić się przed namiotem, który był tego dnia studiem WOŚP. Mieliśmy specjalne identyfikatory, które dawały nam wejście do studia poza kolejnością. Znaleźliśmy się wszyscy w miejscu, gdzie znajduje się centrum grania Orkiestry. Każdy z nas czuł wielkie zadowolenie, że udało się bezpiecznie, choć delikatnie obolałym po dużym wysiłku fizycznym, dotrzeć do mety, a przede wszystkim, że mogliśmy przekazać zebrane datki z eskarbonki, jak i z puszek, które towarzyszyły nam w trakcie biegu. Czekając na wejście antenowe na żywo, robiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia z tego wydarzenia, wszyscy świetnie się bawiąc. Po udzieleniu wywiadu przez naszych reprezentantów, udaliśmy się żwawym krokiem do miejsca, gdzie zaparkowane były nasze busy, którymi wracaliśmy do domów. Bieg ze Stolicy do Stolicy 2023 dobiegł końca. Było to niesamowite przeżycie dla nas uczestniczyć w tym świetnym przedsięwzięciu. Mieliśmy okazję spotkać wspaniałych ludzi na trasie, jak i wewnątrz naszych busów. Dziękujemy organizatorom za podjęcie się trudu, żeby niczego nam nie brakowało na trasie oraz żebyśmy bezpiecznie dotarli na miejsce i wrócili szczęśliwi do domów.
Relacja z Biegu do Stolicy Bus C
Obserwując zmagania znajomych w poprzednich edycjach, zawsze kibicowałem uczestnikom a sam na tyle ile czas i obowiązki pozwoliły uczestniczyłem w treningach i początkowym odcinku sztafety. Ten rok okazał się przełomowy i stałem się pełnoprawnym uczestnikiem biegu mówi Marcin Powałowski. Wszystko zaczęło się w sobotni poranek na Gnieźnieńskim Rynku, było pasowanie na biegacza pojawili się zaproszeni gości w postaci posłów, posłanek, włodarzy Miasta i Powiatu, którzy aktywnie włączyli się zarówno w organizację jak i uczestnictwo w biegu. Jednak podczas tego wydarzenia, to nie oni są najważniejsi, nawet biegacze biorący udział w sztafecie schodzą na drugi plan najważniejsza jest i będzie idea Jurka Owsiaka i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zbiórka kasy na zakup sprzętu dla ratowania życia i zdrowia Polaków tych młodszych i starszych. Tegoroczny cel to Walka z SEPSĄ i zakup sprzętu do szybkiej diagnostyki i leczenia tej podstępnej choroby. Sztafeta wystartowała wspólnie z Gnieźnieńskiego Rynku o godzinie 10:00, bus C w sobotę nie miał wyznaczonych konkretnych odcinków biegu. My swoje zmagania rozpoczynaliśmy w niedzielę o 6 rano. Jednak w zależności od okoliczności biegacze z naszej grupy pokonali w sobotę nawet ponad 30 km tu prym wiodła Natalia. Ja osobiście zaliczyłem 20 km i załapałem się na pyszny obiad we Wrześni fundowany przez miejscowego Starostę. Nasza grupa spotyka się o godz 3:50 na parkingu pod Lidlem szybka fotka i nasz Szef grupy Mikołaj zaprasza towarzystwo do busa, jedziemy do miejscowości Czerwonka tam o 6 rano wyznaczono start naszej sztafety. Grupa biegaczy w busie C, opierała się na starych wyjadaczach uczestnikach wszystkich dotychczasowych edycji jak i takich świeżaków jak ja. Podczas jazdy szybko łapiemy wspólny język i już wiem że to będzie dobrze spędzone kilka godzin. Docieramy na miejsce parę minut przed 6 po chwili pojawia się Heniu z Leszkiem przekazują nam flagi szybka fotka i ruszamy na trasę przy akompaniamencie bębnów naszych perkusistów i świetle czołówek rozświetlających otaczającą nas ciemność. Pierwsza zmiana to Mikołaj, Radek i ja, kilometry mijają nam stosunkowo szybko z założenia mamy pokonać pierwsze dwa odcinki trasy jednak dla nas to mało i na kolejnej zmianie dołączamy do Roberta i Radka i biegniemy kolejne kilometry. Zbiórka kasy nie przebiega najlepiej na trasie żadnych potencjalnych darczyńców, głównymi naszymi towarzyszami są wszędobylskie szczekające psy. Pierwsza kasa w skarbonce to dyszka znaleziona przez Roberta na ulicy. W Kutnie okazuje się, że na ulicach jest więcej osób z puszkami WOŚP niż potencjalnych darczyńców, tu mamy już z Mikołajem i Radkiem w nogach 25km, żal nie wykorzystać okazji i zaliczyć pierwszą trzydziestkę w tym roku, szybka decyzja i lecimy z Mikołajem. Radek zamienia Janusz jako kierowca tu zaczynają się małe schody po 4 km biegu zastawiamy się dlaczego nie dogonił nas nasz bus, szybko okazuje się lekko zboczyliśmy z kursu. Na szczęście kontakt z ,,bazą” rozwiązuje problem po kilku minutach jesteśmy wszyscy razem i biegniemy dalej. Ostateczny wynik mój i Mikołaja to ok 32 km teraz czas na odpoczynek i oczekiwanie na kolejną zmianę. Nieprzespana noc daje się mi we znaki i podczas gdy do Krzysztofa i Szymona dołącza grupa wsparcia biegaczy z Żychlina ja przysypiam na tylnym fotelu busa. W Żychlinie spotyka nas gorące przyjęcie mieszkańców, OSP urządza pokaz ratownictwa a na koniec pyszny poczęstunek wiem z opowiadań bo nadal pozostaję w objęciach Morfeusza. Biegacze z Żychlina wyprowadzają naszą grupę z miasta i biegniemy dalej do Luszyna tam pod kościołem kończy się nasza zmiana biegu. Czas na odpoczynek, jedziemy do Sochaczewa na spotykanie z pozostałymi busami jemy ciepłą pomidorówkę – smakuje wspaniale, robimy fotki atmosfera jest gorąca. Do naszej zmiany zostaje kilka godzin udajemy się jeszcze coś zjeść wypić kawę w popularnej sieci na M. Ostatni etap rozpoczynamy przy OSP Wiejce to tylko i aż ok 40 km do studia, dość sprawnie udaje się wszystkim pokonać wyznaczone odcinki pojawiamy się przed Wola Park to start ostatniego etapu naszej prawie dwu dniowej tułaczki. W blasku pochodni wszyscy razem wielką wspaniałą ekipom biegniemy do studia, meldujemy się tuż przed godziną 20. Wejście na żywo mamy zaplanowane na godz 20:24 czas do wejścia na antenę wykorzystujemy na wspólne zdjęcia i czerpiemy pozytywną energię otaczającą nas w studio. Wspaniały czas szybko mija a na nas czeka gorąca zupa i ostatni etap biegu powrót ze Stolicy do Pierwszej Stolicy. Wracamy bezpiecznie dzięki czemu w kilku tych nieudolnych słowach mogę opisać mój debiut w Biegu z Pierwszej Stolicy do Stolicy z perspektywy BUSA C. Wielkie dzięki dla Tomasz Grzęda, Henryk Januchowski, Paweł Kolski, Marcin Adamczak i wszystkich którzy mieli udział w organizacji tego bieg. BUS C dziękuję za wspaniały czas.